Krytyczna sytuacja powodziowa panuje w rejonie Bałkanów, Bułgarii, Morza Czarnego i Turcji. Widoczna bardzo wyraźnie na górnym mapach barycznych zatoka chłodu wlewa się daleko wgłąb Afryki. To z nią właśnie w Polsce związane były spore spadki ciśnienia, których doświadczyliśmy na początku lutego. Na szczęście były one rozłożone w czasie, a sam układ nie maił tendencji do szybkiego przemieszczania się, przez co nie wiało aż tak strasznie, nie było też sporych opadów śniegu czy ulewnego deszczu. Front polarny obrał bowiem inną część kontynentu. Wyraźnie zafalowanie sprawiło że na poziomie przenoszenia 700-500 hPa adwekcja chłodu skierowała się z dalekiej północy na południe. W rejonie ciepłych wód Morza Śródziemnego doszło do wzrostu gradientu termicznego, prąd strumieniowy nabrał siły i pojawiły się sprzyjające warunki do cyklogenezy. Zasobne w wodę niże śródziemnomorskie, jeden za drugim szturmowały rejon Adriatyku, Bałkanów, Morza Egejskiego, Czarnego i dalej kierowały się nad Ukrainę oraz Rosję.

Efektem tej anomalii są trudne warunki pogodowe. Co najmniej sześć osób zginęło z powodu wichur i powodzi, które nawiedziły Bułgarię. W kilku regionach na wschodzie kraju ogłoszono stan klęski żywiołowej. Najbardziej ucierpiały wschodnia, południowo-wschodnia i południowo-zachodnia część kraju – regiony Burgas, Haskowa, Błagojewgradu i Kyrdżali, gdzie spadło ok. 90 litrów deszczu na metr kwadratowy.

Także nad Turcją w weekend (31.01-1.02) przetoczyła się potężna burza. Przyniosła ona silny wiatr i obfite opady deszczu. Lokalne władze poinformowały, że zła pogoda przyczyniła się do śmierci pięciu osób w różnych regionach kraju.

Jak podaje kuwejcka agencja informacyjna (Kuwait News Agnency KUNA) z powodu złej pogody w sobotę i w niedzielę odwołano w sumie 229 lotów. Odnotowano również zakłócenia w komunikacji morskiej. Silny wiatr uniemożliwił wypłynięcie promów turystycznych i transportowców.

Redaktor: Dawid Szymczak