Miniony, długi weekend, był jednym z najtragiczniejszych pod względem skutków ekstremalnych zjawisk meteorologicznych.

Nad kilkoma województwami przeszły gwałtowne burze, ulewne opady deszczu oraz trąby powietrzne, jeszcze dość rzadkie na terenie naszego kraju. W wielu miejscach, m.in. na Śląsku, Opolszczyźnie czy w Łódzkiem spadło tyle deszczu ile średnio w całym sierpniu, a miejscami norma dla tego miesiąca została przekroczone o 20-30 mm. Szczegóły przedstawia mapa poniżej. Widać na niej strefę najobfitszego opadu deszczu związanego z systemem falujących frontów (Katowice - Łódź). Nieco mniej deszczu spadło na zachodzie i północy (okol. Zielonej Góry oraz Koszalina), przy czym podwyższone sumy opadów związane były z frontem okluzji chłodnej - ostatnim elementem niżu, który przemieszczał swoje centrum nad Bałtyk

Powyższe wartości odnoszą się do trzech dób, a w Polsce od początku XX wieku sumy opadu na poziomie 70 - 80 i więcej [mm] notowane były już w ciągu 24 godzin (Wrocław - 1976 r., Poznań - 1996 r., Kielce - 2000 r.). Absolutnie ekstremalne sumy dobowe opadu amtosferycznego zanotowano jednak na południu, w górach (Hala Gąsienicowa, 300 [mm] - 1976 r.)

 

Redaktor: Wojtek