Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. X
Dom Książki w Poznaniu    Jeżeli ktoś by się zastanawiał, dlaczego w zeszłym tygodniu nie było nowego felietonu - śpieszę z odpowiedzią. Ostatnie dni „sezonowej” pracy, połączone z przyjemnym, aczkolwiek nerwowym oczekiwaniem na nieznane, nieco mi to uniemożliwiały. Ta „tajemnica” powoli się przede mną odkrywa, jednakże spodziewam się, że łatwo nie będzie.
    Upchnięcie całego dobytku w parę toreb nie było takie proste jak myślałam. Poza tym, widok ukochanego psa z lubością obwąchującego spakowane rzeczy wprowadzał mnie
w nastrój nieco sentymentalny. Jedna walizka z ubraniami, druga mieszcząca książki, kolejna - lakiery… buty… ? … kosmetyki… Dziwny strach przed nieznanym, podekscytowanie „nową drogą życia”. Doskonale ułożony plan egzystencji - może zbyt ambitny. Widok zza szyby oraz pokój z balkonem, na który trzeba wyjść oknem mogą okazać się całkiem inspirujące. Ciepły sweter grubszy niż zwykle, a ilość chmur jeszcze większa.
    A przecież od paru dni mamy jesień, o której nadejściu poinformowała nas Aurorka. Pierwsze słoty: silne wiatry, męczące deszcze i niskie temperatury dały mi się we znaki. Do „wielkiego świata” przyjechałam mocno przeziębiona. Wierzę jednak, iż ciepły kocyk, termofor i bardzo mocna czarna liściasta mnie wyleczą. Oraz liczę na to, że z „Aurą” pogoda faktycznie „będzie lepsza”. Przy okazji ponarzekam na tramwaje - jeden z nich zepsuł się pierwszego dnia mojego pobytu tutaj. Byłam pewna, że zginę marnie w poszukiwaniu innego, jadącego w tym samym kierunku. Oraz na „Dom Książki” z reklamą pewnej instytucji, do której zapewne przyjdzie mi przynależeć po skończeniu studiów. Na całe szczęście, w mojej torbie, oprócz wszystkiego mieści się także biała czekolada. Ona jest dobra na każdą pogodę (na dworze i ducha).

Jagoda Herman